Jeden z najsłynniejszych modeli samochodów – Ford T, po raz pierwszy został zaprezentowany w listopadzie 1908 roku na targach motoryzacyjnych w Londynie, oraz w Paryżu, czyli wcześniej niż na kontynencie amerykańskim. Premiera w USA odbyła się bowiem 31 grudnia 1908 r.
W tamtych czasach, a więc w roku 1908, samochód kosztował średnio nieco ponad 2700 dolarów. Była to cena bardzo wysoka zważywszy, że w tym samym czasie roczna pensja przeciętnego amerykańskiego robotnika wynosiła w zaokrągleniu około 500 dolarów. Nic więc dziwnego że samochody sprzedawały się opornie i nic nie wskazywało że w dającym się przewidzieć czasie staną się towarami powszechnego użytku. Jednak widmo zmotoryzowanej Ameryki krążyło nad kontynentem. Pojazd który tego dokonał nazywał się właśnie Ford T. Już kila lat wcześniej, na początku XX wieku Ford sprzedał 1600 sztuk modelu K, który kosztował 2800 dolarów. Model N (ok. 600 dol.) znalazł już ponad 8200 nabywców, głównie dlatego że kosztował około 600 dolarów. Jednak Henry Ford nie zasypywał gruszek w popiele.
W roku 1907 wraz z nijakim Josephem Galambem, emigrantem z Węgier, oraz Charlie Sorensonem, brygadzistą z własnej fabryki, Ford skonstruował auto znane jako model T. Samochód miał wysoko zawieszone wąskie nadwozie, bardzo elastyczne zawieszenie, niewielką wagę, oraz – co istotne – wytrzymały, czterocylindrowy silnik o mocy 20 KM, czyli dość sporo jak na tamte czasy. Dysponując więc tymi walorami auto nie mogło nie zrobić kariery w Stanach, gdzie na owe czasy jeździło się głównie wiejskimi drogami których stan nie był – mówiąc ogólnie – najlepszy.
Po raz pierwszy Ford model T został zaprezentowany w listopadzie 1908 r. na targach motoryzacyjnych w Londynie i Paryżu, potem dopiero w Stanach. Już pierwszego dnia po premierze napłynęło około 1000 zamówień na to auto. A wówczas nie był to wcale najtańszy pojazd w Ameryce. Kosztował, w zależności od wersji, od 825 do 1100 dolarów. Jednak – co istotne – za auta konkurencyjne o takim wyposażeniu jak model T, trzeba było zapłacić dwa razy drożej.
Prawdopodobnie dziś bez specjalnego szkolenia przeciętny kierowca nie zdołałby się nim poruszać. W aucie zamontowano trzy pedały, ale żaden nie uruchamiał – jak we współczesnych pojazdach – sprzęgła albo hamulców. W Fordzie T, naciskając na prawy pedał, uruchamiało się tylne hamulce. Naciskając na środkowy, włączało się bieg wsteczny. Popychając lewy pedał do góry, włączało się bieg wysoki, popychając do dołu – bieg niski. Pośrodku trzeba było wyczuć pozycję neutralną. Po swojej lewej stronie kierowca miał dźwignię hamulca ręcznego i sprzęgła, na kole kierownicy znajdowały się dźwignie sterujące pracą świec zapłonowych i przepustnicy.
Fabryka Forda mogła zmontować nieco ponad 18 tys. pojazdów rocznie. Popytu nie mogły zaspokoić kolejne montownie. Przełomem stało się dopiero wprowadzenie taśmy montażowej. W roku 1912, jeszcze przed zastosowaniem nowego wynalazku, zakłady Forda opuściło 89,5 tys. aut modelu T. W roku 1914 r., kiedy działała już taśma montażowa, wyprodukowano prawie 231 tys. Fordów T, zaś w dwa lata później było to już 585 tys. aut. Równie szybko spadała cena auta. W roku 1912 kosztowało ono 600 dolarów, cztery lata później – 360 dolarów. Obniżyć cenę pozwoliło także malowanie nadwozia szybko schnącą farbą, stosowaną od roku 1917. Mniej więcej właśnie wtedy powstał słynny slogan, że model T można zamówić w każdym kolorze, pod warunkiem że będzie to kolor czarny. Wcześniej Fordy T miały nadwozia czerwone, zielone, błękitne, jasno- albo ciemnoszare, oraz czarne. W 1915 r. Fordy T stanowiły niemal połowę wszystkich nowych aut sprzedawanych w USA. W 1919 r. Ford sprzedał około 750 tys. modelu T, w roku 1921 – prawie 1,5 mln sztuk. W roku 1924 cena modelu T spadła do 290 dol., a używane auto można było kupić już za 50 dolarów. Jednak stopniowo konstrukcja modelu T zaczęła się starzeć, a klienci wybierali pojazdy konkurencji, znacznie nowocześniejsze, choć nie tak tanie. 31 maja 1927 roku, z taśm zjechał ostatni egzemplarz modelu T z numerem 15 mln 7 tys. 33.